Ilość zachorowań na szerszym tle i badania przynoszące nadzieję.
Często spotykam się z opinią mnie wirus nie zagraża. Bo to choroba starych ludzi lub to choroba chorych ludzi. Wiele osób nie chce tego powiedzieć wprost ale ma takie poczucie, że ich to nie dotyczy. Choć taka strategia obrony ma swoje pozytywne strony. Zmniejsza stres i pozwala poradzić sobie za panującym dookoła horrorem pandemii ale żeby była w pełni skuteczna powinna być oparta o fakty. Oczywiście żadna strategia nie uzasadnia beztroski i braku ochrony przed zarażeniem.
Wszystko zaczęło się od pierwszych włoskich statystyk . Rzeczywiście w początkach pandemii mediana wieku osób umierających na COVID-19 przekraczała 80 lat. Z czasem średnia wieku się obniża ale ciągle najbardziej są narażone osoby starsze i z chorobami chronicznymi. Natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że do tych chorób zaliczone są też miedzy innymi cukrzyca (33,9% zgonów) i nadciśnienie tętnicze (73,8% zgonów) [1]. Nawet w Polsce bardzo znacząca część populacji cierpi na te schorzenia a więc zalicza się już do grupy podwyższonego ryzyka, czyli może nie mieć łagodnego przebiegu choroby.
Kto powinien bać się wirusa?
Wiemy, że 80% chorych przechodzi COVID-19 łagodnie lub wręcz bezobjawowo. Wynika z tego że 20% ma ciężki przebieg z możliwym rozwinięciem się wirusowego zapalenia płuc. Taka infekcja w wielu przypadkach pozostawia blizny w płucach i czasem nawet drastycznie zmniejsza pojemność. To są konsekwencje, z którymi musimy dalej żyć i pomijając osłabienie odporności w przypadku następnej infekcji, to pozostaje prozaiczny ale codzienny brak oddechu i ogólne osłabienie utrudniające codzienne życie.
Jak widać na powyższym diagramie w chwili obecnej z blisko 100 000 zakażonych we Włoszech, prawie 4% jest na intensywnej terapii a prawie 30% hospitalizowanych. Przy czym można przyjąć, że przy obecnym zaawansowaniu choroby i przeciążeniu służby zdrowia osoby hospitalizowane mają już poważne objawy choroby. Nie ma tam osób z katarem czy lekkim kaszlem. Jeśli choroba jest tak zaawansowana , że wylądujesz w szpitalu, to niestety istnieje duże ryzyko, że choroba pozostawi trwały ślad na twoim zdrowiu. Jak widać dotyczy to ponad 30% przypadków więc ryzyko jest niebagatelne. Lepiej jednak zadbać o to by się nie zarazić i oczywiście zawsze warto dbać o podnoszenie odporności.
Zaatakowany mózg a nie płuca
W Journal of Medical Virology w Lutym 2020 ukazał sie artykuł: „Neuroinwazyjny potencjał SARS-CoV2 może być co najmniej częściowo odpowiedzialny za niewydolność oddechową pacjentów z COVID-19”. Ten artykuł zwraca uwagę na zaskakująco szybki rozwój choroby u niektórych pacjentów. Także jak wiemy z mediów, czasem pojawiają się objawy neurologiczne w postaci bólu głowy, nudności a u części pacjentów też utraty węchu i smaku. Wskazuje to na oddziaływanie na mózg. Jednocześnie jak wykazali badacze ślady infekcji SARS-CoV występowały w mózgu tak u ludzi jak i u zwierząt laboratoryjnych, szczególnie w pniu mózgu. Dodatkowo udowodniono że niektóre koronawirusy po synapsach potrafiły dostać się z płuc do rdzeniowego ośrodka sercowo-oddechowego.
Dalsze badania eksperymentalne z użyciem myszy transgenicznych ujawniło, że SARS-CoV34 lub MERS-COV 13 po podaniu donosowym mogą dostać się do mózgu, prawdopodobnie przez nerwy węchowe, a następnie szybko rozprzestrzenił się na określone obszary mózgu, w tym
wzgórze i pień mózgu. Zaobserwowano też , że u części myszy ślady wirusa były obecne tylko w mózgu ale nie w płucach. Może to świadczyć że zakażenie układu nerwowego może być w wielu przypadkach zasadniczą przyczyną problemów z oddychaniem i w efekcie śmierci.
Wnioski z tragedii w Lombardii
Może wskazywać na to relacja dr Pawła Kukiz-Szczucińskiego, który wraz z 14 innymi lekarzami oraz żołnierzami wyruszył do Lombardii by pomagać tamtejszym medykom a jednocześnie zdobyć doświadczenie, które może się bardzo przydać w Polsce. Sytuacja na miejscu jest dramatyczna , lekarze szacują że zarażonych może być nawet połowa populacji, w samej Lombardii zmarło już ponad 7 tys osób. Umarło bardzo wiele starszych osób ale teraz choroba atakuje też młodych i zdrowych. Najgorsze jest to że stan zdrowia pacjentów potrafi się błyskawicznie pogorszyć. W ciągu pół godziny pogarszają się na tyle że wymagają respiratora i zaintubowania, to także dotyczy relatywnie młodych ludzi. Tak szybki rozwój choroby może wskazywać na inny mechanizm niż stopniowe niszczenie płuc przez wirusa.
Choć statystycznie choroba zabija głównie ludzi starszych, to jednak nie omija też młodych. Młody wiek nie jest zabezpieczeniem. Szczególnie, że coraz częściej też młodzi ludzie cierpią na choroby chroniczne, dawniej były zarezerwowane tylko dla starszych. Dlatego warto przestrzegać zasad bezpieczeństwa tak by nie zarazić siebie bo nawet jeśli przejdziemy łagodnie to zachorowanie to już nasi Rodzice czy Dziadkowie nie koniecznie. Chyba nikt nie chce mieć na sumieniu śmierci lub cierpienia najbliższych (relacje ludzi, którzy przeszli średnią lub ciężką odmianę naprawdę nie są zachęcające). Starajmy się nie dopuścić do powielenia scenariusza z Lombardii, gdzie ilość zarażonych jest tak wielka, że skrajnie przeciąża służbę zdrowia, ale też drastycznie rośnie prawdopodobieństwo zarażenia następnych osób. Przy czym otrzymana dawka wirusa też ma znaczenie. Jeśli otrzymamy bardzo mało zapewne nic się nie stanie, trochę więcej – zapewne zachorujemy ale organizm będzie miał czas na rozpoznanie przeciwnika i obronę. Jeśli bardzo dużo, to zaskoczony organizm może nie dać rady się bronić i wywiąże się ostra infekcja, czego nikt sobie chyba nie życzy.
Tym bardziej, że o ile ryzyko śmierci młodzieży poniżej 50 lat jest raczej małe to jednak zarażenia dochodzi do 27% a w końcu to jeszcze nie koniec epidemii więc ta liczba też może wzrosnąć.
Na co głównie umierają ludzie w zimie 2020?
Żeby jednak nie popadać zupełnie w przerażenie poniżej kilka liczb pokazujących ilość śmierci spowodowanych COVID-19 na nieco szerszym tle głównych przyczyn zgonów na świecie. Porównanie zostało zrobione za okres od 1 stycznia do 25 marca 2020. Dziś te liczby wyglądają nieco inaczej ale ciągle zasadnicza tendencja nie jest jeszcze jakoś drastycznie zachwiana. Widać że „zwykła grypa” zabiła już 5 razy więcej ludzi, malaria ponad 10x , alkohol 20x , głód 100x. Widać, że koronawirus to problem ale lista naszych problemów na nim się nie kończy tyle, że do pozostałych już się jakoś przyzwyczailiśmy.
Kolejne dobre wieści z Wuhan.
Nieco nadziei dają wiadomości płynące z Chin . Próby wykorzystania wlewów z witaminy C okazały się na tyle efektywne, że w szpitalu Zhongnan Hospital of Wuhan University postanowili przeprowadzić próby kliniczne ( randomized controlled trials ) wykorzystania witaminy C w leczeniu koronawirusa. Randomizowane badania z potrójnie zaślepione, rozpoczęto już 14 lutego na grupie 140 ciężko chorych osób , pacjentów ICU, którym podawano dożylnie megadawki witaminy C i nieoficjalnie wiadomo, że to po prostu działa. Niestety badania muszą potrwać do zaplanowanego zakończenia, czyli do 30 września. Do tego czasu żaden z naukowców przeprowadzających badanie nie wypowie się oficjalnie na temat ich wyniku.
Witamina C – fake news – ale czy na pewno?
Do niedawna media jednoznacznie kwalifikowały wiadomości o witaminie C jako „fake news”. Ale zdaje się sytuacja w Nowym Yorku staje się dramatyczna. Dochodzi do nieprawdopodobnych sytuacji gdy lekarze zaczynają stosować dożylnie witaminę C i jeszcze głośno o tym mówić. 24 marca, ABC14NEWS zamieścił notatkę pod znamiennym tytułem „Nowojorskie szpitale leczą pacjentów z koronawirusem witaminą C” a w niej napisał.
Poważnie chorzy pacjenci z koronawirusem w największym systemie szpitalnym stanu Nowy Jork otrzymują ogromne dawki witaminy C – na podstawie obiecujących doniesień, że pomogło to ludziom w dotkniętych kryzysem Chinach.
Dr Andrew G. Weber, pulmonolog i specjalista w zakresie intensywnej opieki, powiązany z dwoma ośrodkami Northwell Health na Long Island, powiedział, że jego pacjenci intensywnej terapii z koronawirusem natychmiast otrzymują 1500 miligramów dożylnej witaminy C.
Powiedział, że identyczne ilości tego silnego przeciwutleniacza są następnie, ponownie podawane trzy lub cztery razy dziennie.
Każda dawka jest ponad 16 razy wyższa niż zalecana przez National Institutes of Health dzienna rekomendowana dawka witaminy C, która wynosi zaledwie 90 miligramów dla dorosłych mężczyzn i 75 miligramów dla dorosłych kobiet.
Według Webera schemat ten oparty jest na eksperymentalnych metodach leczenia osób z koronawirusem w Szanghaju w Chinach.
„Pacjenci, którzy otrzymywali witaminę C, radzili sobie znacznie lepiej niż ci, którzy nie otrzymywali witaminy C” – powiedział.
Jak komentuje HEALTH SECRET: „Co do tego, dlaczego to leczenie nie było wcześniej stosowane lub nie było traktowane poważnie jako leczenie, dr Weber powiedział, że podejrzewa, że dzieje się tak, ponieważ witamina C nie jest „seksownym” lekiem. Dzięki temu jestem pewien, że możemy dojść do wniosku, że oznacza to, iż Big Pharma nie jest w stanie czerpać tak dużych zysków ze swoich leków”.
Jak napisał New York Post: Jason Molinet Rzecznik Northwell – który prowadzi 23 szpitale, w tym Lenox Hill Hospital na Manhattanie w Upper East Side – powiedział, że witamina C była „szeroko stosowana” jako leczenie koronawirusowe w całym systemie, ale zauważył, że protokoły leczenia różniły się w zależności od pacjenta.
34-letni Weber powiedział, że poziom witaminy C u pacjentów z koronawirusem gwałtownie spada, szczególnie gdy rozwinie się sepsa, reakcja zapalna, która występuje, gdy ich ciało reaguje nadmiernie na infekcję.
„Wielki sens ma próba podniesienia do normalnego i utrzymania poziomu witaminy C” – dodał.
Dawniej sepsą nazywano zespół ogólnoustrojowej reakcji zapalnej (SIRS) wywołany zakażeniem. Do sepsy najczęściej dochodzi w warunkach oddziału intensywnej terapii. Dzieje się tak ze względu na ciężki stan przebywających tam chorych oraz liczbę wykonywanych inwazyjnych procedur medycznych niezbędnych w procesie terapeutycznym (Wikipedia).
Należy jeszcze zauważyć że podana w artykule dawka, pomimo zapewnień o wzorowaniu się na badaniach chińskich, jest 10x mniejsza od stosowanej w Chinach. Może to drastycznie wpłynąć na skuteczność tej metody bo nie od dziś wiadomo że dawka może powodować różnicę czy coś działa czy nie
Aktualna sytuacja w USA.
Aby lepiej zrozumieć aktualną sytuację w USA poniżej mapka aktualnej ilości zachorowań (Stan na 6 kwietnia za New York Post ) . W Nowym Yorku liczba zachorowań przekroczyła 130 000 a w całych stanach 347 000 zachorowań i 10 000 zgonów. Warto zwrócić na skalę z lewej strony. W niektórych stanach liczba zachorowań nie przekracza 1000 zachorowań na CAŁY STAN. Podobnie jak we Włoszech, tu także choroba grupuje się w kilku wielkich ogniskach, w których sytuacja, tak jak np w Nowym Yorku, jest katastrofalna. Postarajmy się by nie stać się częścią takiego ogniska. Nie spotykajmy sie z innymi a jeśli musimy to koniecznie w rękawiczkach i maseczce.
[1] Characteristics of COVID-19 patients dying in Italy Report based on available data on March 20th, 2020